“Dzień dobry, proszę o tekst próbny” - jak na to reagować?
Teksty próbne to fenomen, którego nie potrafię zrozumieć. A jeszcze bardziej nie rozumiem osób, które zgadzają się na pisanie za darmo. No, dziś będzie trochę mojego marudzenia na absurdy w świecie copy 🙂.

Popracuj dla mnie za darmo
Wyobrażasz sobie pójść do restauracji na próbny obiad? Albo do fryzjera na próbne strzyżenie? Gdybyś o coś takiego poprosił - pewnie najpierw zostałbyś wyśmiany, a potem wpisali by Cię na czarną listę klientów. Bo taka prośba pracy za darmo jest po prostu absurdalna.
Ale z jakiegoś powodu w świecie copywritingu pisanie na próbę jest czymś normalnym.
Z jednej strony to rozumiem. Klient szuka pisarza najlepszego z najlepszych, a tutaj otrzymuje 50 ofert od ludzi, których nie zna, i musi decydować. Najłatwiej jest zlecić im ten sam tekst do napisania i później wybrać swój ulubiony.
Z drugiej jednak nie rozumiem. Bo takie działanie nie ma sensu. Żaden naprawdę dobry copy nie ma czasu na zabawę w teksty próbne. Jest to więc wybieranie “najlepszego z niższej półki”, a może raczej “najlepszego, ale taniego i nie szanującego swojej pracy”. Paradoks.
Pewnie masz portfolio, w którym trzymasz swoje przykładowe prace. To właśnie ono jest miejscem z próbnymi tekstami, które są dostępne dla każdego klienta. A jeśli zleceniodawca twierdzi, że nie jest w stanie wyczuć z nich Twojego stylu… to prawdopodobnie leci w kulki i nawet tam nie zajrzał.
Osobiście bezpłatnych tekstów próbnych nie biorę wcale, i Tobie też to radzę. To nie jest zabawa w szkołę i sprawdzanie kartkówek, tylko praca, z której żyjesz. Wiele godzin roboty, którą masz wykonać dla kogoś za darmo? To już lepiej poświęcić ten czas dla siebie.

Co powiedzieć takiemu klientowi?
Odpowiedz to, co uważasz za słuszne. To, co odpowiadam ja, jest zależnie od rodzaju klienta. Jeśli czuję, że rozmowa z nim mi się nie klei to po prostu odmawiam i idę dalej robić swoje. Jeżeli jednak klient jest spoko, to grzecznie tłumaczę mu, dlaczego nie pracuję za darmo.
W 90% przypadków to niczego nie zmienia, ale dla tych 10% warto próbować. Kilka razy uświadomiłem klienta, że copywriting to praca jak każda inna, i nie mogę pisać dla każdego tekstów próbnych, bo nie wyrobiłbym czasowo (i psychicznie). Zaproponowano mi wtedy normalnie płatne zlecenie. Takie sytuacje zliczyłbym na palcach jednej ręki, ale miło je wspominam.
Klient jest uparty i wręcz domaga się, żebyś napisał dla niego coś za darmo? Ja podziękowałbym za propozycję i skończył rozmowę. Szkoda nerwów, bo niektórzy potrafią napsuć sporo krwi.

Porada dla Ciebie, copywriterze
Wiem, że czasem ciężko odmówić wykonania zlecenia próbnego. Zwłaszcza, jeśli Twoim klientem jest jakaś znana marka, albo masz obiecane 50 artykułów miesięcznie, jeśli Cię wybiorą.
Moim zdaniem jednak szkoda na to wszystko czasu. Większość takich rekrutacji kończy się wiadomością w stylu:
“Dziękuję za przesłanie tekstu próbnego! Tekst bardzo nam się spodobał, jednak wybraliśmy kogoś lepszego. Zachowujemy Twoje dane na przyszłość, powodzenia!”
Super. Właśnie przepracowałeś kilka godzin w zamian za to, żeby dostać jedno zdanie pochwały. Albo nie dostałeś nawet tego, bo klient po prostu przestał się do Ciebie odzywać.
Już abstrahuję od tego, że wiele takich rekrutacji to po prostu badanie rynku i nie wygrywa nikt. 50 copywriterów zmarnowało pół dnia na napisanie tekstu, a klient ma 50 oryginalnych treści, które może wrzucić w synonimizator i używać do woli. Za darmo.
Swoją drogą - wyobrażasz sobie burzę, jaka wybuchłaby, gdyby odwrócić role?
“Dzień dobry, jako copywriter jestem bardzo zapracowanym człowiekiem. Proszę przesłać mi przelew o dowolnej wartości. Nawiążę współpracę z osobą, która prześle mi największą kwotę.”
Jak jesteś odważny, to korzystaj z powyższego cytatu do woli. Ja tam staram się być miłym człowiekiem 😁.
Powodzenia i szanuj swoją pracę!